Recenzja filmu

Anatomia zła (2015)
Jacek Bromski
Krzysztof Stroiński
Marcin Kowalczyk

Michael Mann w kraju z dykty

Mamy więc do czynienia ze spełnionym dziełem? Niestety, nie do końca. Rozczarowuje wątek "spiskowy". Jest zbyt przejrzysty, powierzchowny, zbyt szybko orientujemy się, o co w nim chodzi. Aluzje
Kino polskie ostatnio coraz chętniej sięga po filmowy gatunek. "Anatomia zła" nawet po dwa – mroczny, egzystencjalny czarny kryminał i thriller spiskowy. Bromski stawia sobie ambitne zadanie połączenia "Samuraja" Melville’a z "Trzema dniami kondora". Jak wychodzi taka mieszanka? Nie najgorzej, przez pierwsze 100 minut oglądałem film - przy wszystkich wątpliwościach - z satysfakcją.


Wielka w tym zasługa Krzysztofa Stroińskiego, kontrintuicyjnie obsadzonego w roli Lulka, dawnego cyngla mafii, obecnie na emeryturze i zwolnieniu warunkowym. Prokurator, który go posadził, zleca mu zabójstwo wysoko postawionego funkcjonariusza – Lulek albo wykona misję, albo wraca za kratki. Niedowidzi, ręce mu się trzęsą, by wykonać zadanie rekrutuje więc snajpera z Afganistanu, sierżanta Waśkę (Marcin Kowalczyk), zdegradowanego za zastrzelenie cywili. Lulek szkoli młodego chłopaka, manipuluje nim, wciąga w pułapkę, a przy tym wchodzi w rolę ojca, mentora - uczy podopiecznego nie tylko obsługi karabinu snajperskiego, ale i poprawnej polszczyzny. Lulek Stroińskiego wygląda jak emerytowany nauczyciel, wędkarz-amator, poczciwy i dobroduszny inteligent wyjęty z kina moralnego niepokoju lat 70. – jednak gdy trzeba, momentalnie przeistacza się w bezwzględnego mordercę bez wahania zdolnego strzelić w twarz ofierze. 

Film Bromskiego porusza się w kręgu archetypicznych wyobrażeń właściwych dla konwencji: gorzki cynizm jako maska chroniąca w gruncie rzeczy wrażliwą jednostkę przed światem; powszechne zepsucie rzeczywistości sięgające jej najwyższych pięter; bohater pochwycony między potężniejsze od niego siły i próbujący zachować w starciu z nimi minimum własnej godności, podmiotowości czy honoru. Znamy to we współczesnym kinie najlepiej z twórczości Michaela Manna. Bromski sprawnie umieszcza tę narrację w rzeczywistości kraju z dykty: wśród bieda-bazarków, źle ubranych emerytów, podrzędnych agencji towarzyskich i jeszcze bardziej podrzędnych polityków, równie nieprzerwanie co bezprzedmiotowo spierających się na ekranie wiecznie włączonego telewizora w mieszkaniu Lulka. Dramat egzystencjalny Lulka jest przez to wszystko bardziej groteskowy niż bohaterów "Gorączki", ale tym nie mniej nie przestaje nas przejmować.


Mamy więc do czynienia ze spełnionym dziełem? Niestety, nie do końca. Rozczarowuje wątek "spiskowy". Jest zbyt przejrzysty, powierzchowny, zbyt szybko orientujemy się, o co w nim chodzi. Aluzje do śmierci generała Papały nie wzbogacają niczym filmu, zakłócają to, co w nim najciekawsze – mierzenie się Lulka z losem. Takie filmy jak "Wszyscy ludzie prezydenta" diagnozowały bolączki amerykańskiej demokracji ery Watergate, tu widzę jedynie powtarzanie banałów, że "wszyscy kradną" i szukanie sensacji tylko dla niej samej.

Słabo wypada też końcówka, ostatnie dwadzieścia minut. Trudno uwierzyć w motywacje sierżanta Waśki, które prowadzą do takiego a nie innego zakończenia. Choć ostatnia scena ma swoją mroczną poezję i gorycz, to prowadzący do niej trzeci akt trzeba by napisać inaczej, by naprawdę zagrał.


I ostatnia kwestia psująca mi filmową przyjemność: obraz kobiet w tym filmie. "Anatomia zła" to męskie kino. Twardzi, choć wewnętrznie wrażliwi i poharatani faceci mierzą się z przerastającą ich sytuacją -  jest oczywiste, że kobiety nie będą odgrywać w takiej narracji pierwszoplanowej roli.  Tu jednak przedstawione są w sposób tak stereotypowy, uprzedmiotawiający i nacechowany niechęcią, że to aż razi. Z czterech występujących w filmie kobiet dwie to prostytutki, jedna to zrzędliwa wiejska babina, a ostatnia to operowa diwa, kochanka wysoko postawionego człowieka. Zrzędliwa baba zostaje zamordowana, kochanka prawie. Te stereotypy odbijają się na jakości filmu: postać prostytutki, którą interesuje się Waśko to zbiór leniwych stereotypów fatalnie zagranych przez Michalinę Olszańską. Czy mierząca się z przeznaczeniem męskość naprawdę potrzebuje takiej niechęci do kobiet, by utwierdzić się we własnej tożsamości?  
1 10
Moja ocena:
6
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tak się ostatnimi czasy złożyło, iż co rusz trafiam na co najmniej porządne filmy pochodzące od naszych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones